"When people ask: why are you vegan, perhaps the question should be: why aren't you?"

piątek, 24 grudnia 2010

..............................
.............We............
.............soły...........
............ch i s..........
..........pokojnych........
.........świąt oraz s......
........zczęśliwego no.....
.......wego roku życzy.....
............Svemir.........
...............................

wtorek, 21 grudnia 2010

święta tuż-tuż

Nie spodziewałem się, że grudzień aż tak da mi się we znaki. Mam ostatnio spadek formy. Tyle ambitnych planów (nie tylko kulinarnych) poszło w niwecz. Nic to, trzeba wziąć się w garść i do roboty bo święta tuż-tuż!

W sobotę mieliśmy w pracy quasi-wigilię. Każdy przyniósł coś dobrego :) Była nawet wegańska tarta z gruszkami i żurawiną oraz wegański "murzynek" (dziękuję M. i O.)
Ja przygotowałem paszteciki z soczewicą i pierniczki. Nie był bym sobą gdybym zabrał się za pieczenie o ludzkiej porze. Odszedłem od piekarnika koło 2 w nocy...

Przepis na ciastka pochodzi z tej oto książki:














składniki:
pół szklanki mąki białej
pół szklanki mąki razowej
1/2 łyżeczki sody
2 łyżeczki mielonego imbiru (ja użyłem przyprawy do piernika...)
1/2 łyżeczki cynamonu
4 łyżki syropu klonowego, z agawy lub innego słodu (można zastąpić cukrem)
50 g margaryny wegańskiej (dałem olej)

Rozgrzać piekarnik do 190 stopni, dokładnie wymieszać wszystkie składniki, ciasto ma być dość twarde. Dodałem trochę mleka sojowego bo było zbyt twarde. Można rozwałkować i wykroić foremkami. Piec 5-10 minut, bacznie obserwując (moje się troszkę przypaliły...) W taki oto sposób otrzymujemy proste i smaczne, ale dość kruche ciasteczka piernikowate...
















Paszteciki z soczewicą udało się zrobić dość szybko. Kupiłem czerwoną (nie było zielonej). Znowu zapomniałem, że soczewica zwiększa swoją objętość podczas gotowania. Po ugotowaniu dodałem sporo podsmażonej cebuli, resztę mieszanki meksykańskiej z puszki. Niestety zapomniałem o pieczarkach. Żeby to wszystko się jakoś lepiło dodałem zblendowaną ciecierzycę. Ten oto farsz zawijałem w gotowe ciasto francuskie. Pieczemy. Pasują idealnie do barszczyku.

Smacznego!


czwartek, 9 grudnia 2010

burgery z cukinii i marchewki

Zainspirowany nową książką kucharską (nie wegańską ale bardzo przyjazną) postanowiłem wypróbować jeden z prostszych przepisów. Chodzi o burgery z cukinii i marchewki jakich nie powstydziłby się nawet Eugene H. Krabs (podejrzewam, że to właśnie jest jego sekretny pezepis, ale ciii....)


Książka, z której pochodzi przepis jest naprawdę ciekawa, ładnie wydana, można ją znaleźć w rewelacyjnej cenie *12 zł* i łatwo większość przepisów można przerobić na wersję wegańską. A teraz przepis:

- duża cebula
- 300 g marchewki
- 300 g cukinii
- 3 łyżki masła orzechowego
- 100 g bułki tartej
- ząbek czosnku
- oliwa, przyprawy

Cebulę posiekać, i lekko podsmażyć, dodać starte na grubej tarce cukinie i marchewki, wszystko poddusić około 15 minut. Dodać masło orzechowe i przyprawy, wymieszać starannie i zdjąć z ognia aby wszystko trochę przestygło. Dodać bułkę tartą (jeżeli nie ufacie gotowej bułce tartej możecie podpiec chleb w tosterze i roztłuc na drobne kawałeczki...), formować kotleciki i smażyć aż się zrumienią. W efekcie mamy warzywne burgery o lekkiej acz stabilnej konsystencji, nadają się świetnie do vegan hamburgerów.

P.S. Z pieskiem już lepiej, zaczął chodzić więc na razie sytuacja jest opanowana. W imieniu Fugi dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia.

niedziela, 28 listopada 2010

tarta z cukinią

Kilka dni temu naszło mnie na pieczenie. Było już trochę późno ale to mi nie przeszkadza. O 1 w nocy wyciągnąłem z piekarnika takie cudo.



Przepis bardzo prosty.
Na ciasto potrzeba tylko

mąkę
wodę
olej
ew. przyprawy
Proporcje jak zwykle "na oko"...

Na ciasto wrzuciłem ostatnie odkrycie, tj. fasolkę z puszki w sosie pomidorowym, podsmażoną cebulę i podduszoną cukinię. Tylko tyle składników a naprawdę smaczne.




P.S. Fuga, tj. pies mojej współlokatorki bardzo cierpi, dzisiaj uaktywniło się u niej zwyrodnienie stawów i kręgosłupa. Ma już ponad 15 lat także żadna operacja nie wchodzi w grę. Najbliższe dni będą decydujące w kwestii jej przyszłości. Trzymajcie kciuki.

piątek, 26 listopada 2010

poniedziałek, 22 listopada 2010

śniadaniowe placuszki z dżemem

Korzystając z uroków dnia wolnego postanowiłem zjeść wreszcie jakieś ciekawe śniadanie. Zazwyczaj wstaję za późno i przed pracą ledwie zdążę zjeść płatki z mlekiem i tosty. Chociaż dzisiejsze "danie" nie jest jakąś rewelacją to i tak cieszę się, że wreszcie jest to coś innego. I jak się okazuje wcale nie tak pracochłonnego.

Potrzeba tylko:
- mąkę
- mleko roślinne
- proszek do pieczenia
- cukier
- odrobina oleju

Wszystko dobrze wymieszać (Dosypałem jeszcze wiórki kokosowe) i nakładać ciasto na patelnię. Smażą się szybko. Niestety jak zwykle nie wiem jakie proporcje składników ale ciasto ma być gęste żeby dało się nakładać łyżką.

Na wierzch nakładać dżem lub kawałki świeżych owoców. Prosto i smacznie.
















Zachęcam do przeczytania wywiadu z Katarzyną Biernacką w magazynie "ORGANIC"

"W polskim społeczeństwie wytapianie psiego tłuszczu jest niemoralne ale świńskiego - już nie. Katarzyna Biernacka, prezeska Stowarzyszenia Empatia opowiada o globalnej schizofrenii moralnej oraz tłumaczy, dlaczego wegetarianizm wspiera eksploatację zwierząt."

Weganizm, spróbujesz?

niedziela, 14 listopada 2010

Babeczki z czekoladowym musem

W związku z tym, że ostatnio umieszczony przepis działa bardzo dobrze, postanowiłem ponownie kogoś uszczęśliwić, tym razem dodając do babeczek krem-mus czekoladowy... Zresztą obiecałem to w poprzednim poście. Ten jakże smaczny pomysł również zawdzięczam autorom książki "Vegan cupcakes take over the world". Przy okazji jest to niezły pomysł na to, jak kreatywnie wykorzystać tofu jedwabiste.

Ilości składników sugerowane w przepisie wystarczają na uszczęśliwienie 12 babeczek:

-150 gramów tofu jedwabistego
-1/5 szklanki mleka roślinnego
-150 gramów czekolady gorzkiej
-2 łyżki syropu klonowego lub syropu z agawy
-opcjonalnie syrop waniliowy/kawowy/pomarańczowy...

Należy potraktować blenderem tofu, mleko i syrop z agawy, aż się pięknie połączą. Czekoladę rozpuścić, najlepiej w kąpieli wodnej. Odczekać kilka minut i połączyć wszystko razem, też może być za pomocą blendera. Gładką masę zapakować na godzinę do lodówki (ten czas można wykorzystać na spokojne pieczenie babeczek...)





Wczoraj udało mi się odwiedzić dwa ciekawe miejsca. Pojechałem do sklepu tortownia.pl. Kupiłem tylko malutkie papilotki, które wykorzystam do serwowania pralinek i innych trufli marcepanowych. Wypatrzyłem tam całą masę fascynujących sprzętów kuchenno-cukierniczych. Wszystkie te akcesoria szeroko się do mnie uśmiechały i szeptały zalotnie delikatnie podekscytowane: kup mnie... kup mnie...
No niestety, nie tym razem.

Wracając odwiedziłem bardzo ciekawą kawiarnię (o rrrety, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w kawiarni...) Kępa cafe. Co ciekawe, podają kawę ze sprawiedliwego handlu. Oczywiście nie ma problemów z wegańskim cappuccino czy late. No i lokalizacja całkiem niezła, tuż przy rondzie Waszyngtona. Skusiłem się na niecodzienne połączenie -cappuccino z syropem... żurawinowym. świetnie smakuje.

A w najbliższym czasie zamierzam odwiedzić "Loving Hut". Na pewno podzielę się wrażeniami.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Czekoladowe babeczki z "Vegan cupcakes"

Dwa dni temu napadnięty przez znajomych przygotowałem spontanicznie czekoladowe babeczki. Dodatkowa presja spowodowana była tym, że testowałem nowy przepis. Na szczęście jestem bardzo zadowolony z efektu :)

Wreszcie poszła w ruch książka "Vegan cupcakes take over the world". Jest to jeden z podstawowych przepisów tam zaproponowanych.

Składniki na 12 babeczek:

-szklanka mleka roślinnego

-łyżeczka octu (owocowego lub winnego)

-3/4 szklanki cukru

-1/3 szklanki oleju rzepakowego (z powodzeniem można używać innego)

-łyżeczka aromatu waniliowego

-szklanka mąki

-1/3 szklanki kakao

-3/4 łyżeczki sody

-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

-1/2 łyżeczki soli

Połączyć suche z suchymi, mokre z mokrymi i wszystko ładnie wymieszać. Elegancko rozmieścić w foremkach i zapakować na 20 minut do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni.



Rzadko trzymam się tak dokładnie przepisów ale tym razem postanowiłem zaufać autorce. Ciasto przed upieczeniem jest rzadkie i aż prosiło się o większą ilość mąki ale jak się okazało po upieczeniu - babeczki są ideale.
Miałem pod ręką tofu jedwabiste i planowałem zrobić krem na wierzch babeczek jednak nikomu nie chciało się czekać więc wypróbujemy go innym razem.

sobota, 6 listopada 2010

Biorę udział w akcji Empatii "Weganizm, spróbujesz?"

Zaglądając na stronę Empatii zauważyłem, że wystartowali z ciekawą inicjatywą. Mam na myśli akcję: "Weganizm, spróbujesz?". Jest to program promowania polskich wegańskich blogów kulinarnych. Strasznie fajny pomysł nie tylko dla wegan, którzy poszukują kuchennych inspiracji ale przede wszystkim dla tych, którzy nie podjęli jeszcze decyzji o przejściu na weganizm.


Czytelnicy za pośrednictwem strony internetowej Empatii mogą na bieżąco śledzić co nowego pojawia się na blogach uczestniczących w programie oraz obserwować jak wygląda weganizm "od kuchni" dosłownie i w przenośni. Ponieważ jak się okazuje, nie jemy tylko trawy i sałaty :) Obserwujcie rozwój sytuacji. Wielu ciekawych rzeczy możecie dowiedzieć się też na forum Empatii albo zaglądając na facebookową odsłonę akcji "Weganizm, spróbujesz?"

Jak widzicie, ja również postanowiłem dołączyć do programu :)

środa, 3 listopada 2010

Wieści z kuchni

Kolejna porcja wiadomości wprost z mojej kuchni. Tym razem same słodkości. Kupiłem syrop z agawy i postanowiłem zastąpić nim cukier brązowy, którego używam zazwyczaj. Muszę przyznać, że jest to produkt bardzo wydajny. Pamiętacie pralinki marcepanowe? Tym razem chciałem sprawdzić, czy uda się zrobić coś takiego na bazie kokosów... I udało się. Sprawa jest bardzo prosta, przynajmniej jeśli mamy do dyspozycji blender. Należy potraktować nim wiórki kokosowe, dodać odrobinę cukru lub słodu, można dać troszkę olejku (takiego aromatu jak do pieczenia) albo jakiś smakowy syrop, ewentualnie mleko roślinne żeby dało się ulepić kuleczki albo inne formy jeśli ktoś ma talent do takich rzeczy... Roztopiłem gorzką czekoladę i "upaćkałem" nią kokosowe kuleczki. Tak samo robi się wersję marcepanową. Zamiast kokosów - płatki migdałowe. Proste, pyszne i wegańskie.















Ola (moja współlokatorka) męczyła mnie od dawna o szarlotkę sypaną. Nie miałem cierpliwości do obierania jabłek więc zaprzęgłem Olę do roboty i tak oto możemy delektować się niezwykle prostą a przy tym niezawodną szarlotką:)Trochę się rozwaliła ponieważ niecierpliwie wyciągałem ją z tortownicy jeszcze gorącą. Jednak na walory smakowe nie ma to wpływu... A propos, od tego przepisu zaczęła się moja przygoda z wegańskimi wypiekami! Widać, był to dobry pomysł bo od tego "pierwszego razu" nieźle się rozkręciłem...

sobota, 30 października 2010

Idzie zima...

Ostatnio jest coraz zimniej... Da się to łatwo poznać, ponieważ najłatwiej znaleźć mnie w pobliżu... piekarnika. Ale w gruncie rzeczy to żadna nowość.

Początek miesiąca może oznaczać zastrzyk gotówki. W związku z tym złożyłem zamówienie w sklepie EVERGREEN. Chcę wreszcie wypróbować tofu jedwabiste i syrop z agawy, zamówiłem także kosmetyki i środki czystości :)

W między czasie zdążyłem też zamówić wegańskie książki kucharskie ale o tym więcej jak już je będę miał.

A wracając do kwestii piekarnika... Pojawiły się za jego sprawą bułeczki drożdżowe ze słonecznikiem i pizza (która za sprawą odrobinkę zbyt dużej ilości drożdży chciała wypączkować z formy). Do szczęścia wystarczy sos pomidorowy, garść oliwek, oregano (dużo dużo)... Miałem jeszcze trochę kukurydzy, cebuli i zielonej papryki. Pizza bez sera jest na prawdę świetna choć dopóki nie spróbowałem, wydawało mi się to pomysłem zgoła ekscentrycznym...


















Życzę spokojnej nocy i nie zapomnijcie przestawić zegarków!

piątek, 22 października 2010

Chyba zapadam w sen zimowy...

Dopadła mnie jesień a wraz z nią okropne lenistwo. Nienawidzę tego ale cóż... Nie chcę mi się chodzić do roboty, wychodzić z domu, robić zakupów, rozmawiać a tym bardziej gotować i piec. Miewam ostatnio różne ciekawe pomysły ale ich nie realizuje, bo nie chce mi się nawet sprawdzić czy są realne itp. Nic to, czas wziąć się w garść!
Kupiłem niedawno trzy niezłe książki kucharskie, z czego dwie wegańskie :) Trzymajcie kciuki abym miał zapał nie tylko wertować je sto razy dziennie wzdychając z utęsknieniem za służbą, która mogłaby robić dla mnie wszystkie te pyszności, ale żebym sam coś wreszcie przygotował. No, inspiracji to mi pewnie długo nie zabraknie.


Pierwsza książka to długo wyczekiwane przepisy na wegańskie babeczki! Książka jest fantastyczna i dostała nawet specjalne honorowe miejsce na półce... Warto było czekać! Druga książka nie zawiera żadnego wegetariańskiego przepisu jednak jest bardzo łanie wydana, ma ładne zdjęcia i oglądanie jej sprawia wielką przyjemność :) Poza tym, wystarczy trochę pokombinować i dokonując niewielkich modyfikacji można i z niej wycisnąć coś wegańskiego. Trzecia książka to naprawdę ogromna skarbnica przepisów wegańskich. Jest tam wszystko. W angielskiej wersji językowej kosztuje trzy razy mniej niż po polsku więc nie zastanawiałem się długo nad jej zakupem.












































A dzisiaj na obiad bardzo prosta ale i smaczna tarta z pomidorami i oliwkami. Robi się bardzo szybko, jest niezbyt kosztowna, a całkiem pożywna. Same zalety. Sąsiadka często serwuje takie przysmaki więc pomyślałem, że i ja spróbuję choć wiem, że E. to nie dorówna...
Nie mogę się doczekać więc wrzucam zdjęcia jeszcze przed upieczeniem...

wtorek, 5 października 2010

Film sensacyjny???

Bardzo interesujący wieczór... Najpierw usłyszeliśmy strzały w bloku na przeciwko, Ola zadzwoniła po policję. Wpadła banda gości w kamizelkach kuloodpornych itd... Godzinę później: stoimy na balkonie przeżywając bieżące wydarzenia a w bloku na przeciwko (tym samym co strzały) pożar w mieszkaniu na trzecim piętrze, Ola dzwoni po straż pożarną... Strażacy już się zwijają a policjanci nadal kręcą się po mieszkaniu, gdzie padły strzały... Idę spać zanim wydarzy się coś jeszcze bo ci ze 112 nie uwierzą, jeśli zadzwonimy trzeci raz... Ot taki sobie zwykły wieczór na gocławskim osiedlu.

wtorek, 21 września 2010

Czas odrobić zaległości!

Witam po długiej przerwie. Niestety ostatnio nie miałem ani siły ani czasu na gotowanie czy pisanie. Stąd to długaśne milczenie. Teraz próbuję się choć troszkę zrehabilitować w waszych oczach i umieszczam zdjęcia przygotowywanych w ciągu ostatnich dni różności...






Te trzy zdjęcia przedstawiają imieninowe słodkości jakimi obdarowałem znajomych:) Były marcepanowe i marcepanowo-czekoladowe pralinki oraz babeczki pomarańczowe.




























Warzywa w cieście francuskim są bohaterem kolejnych trzech zdjęć. Udało mi się kupić w zwykłym markecie gotowe ciasto francuskie i do tego wegańskie :) Radość wielka zalała moje serce... i blachę do pieczenia. To ciasto jeszcze się pojawi nieco niżej...











































Dzisiaj na obiad wymyśliłem sobie tagiatelle. Niestety w pobliskim sklepie każdy makaron tego typu zawierał jajka. Postanowiłem uporać się z tym problemem robiąc sam makaron. Na zdjęciu jest jeszcze w wersji nie do końca rozpłaszczonej. Po kilku minutach gotowania wrzuciłem do sosu pomidorowego z oliwkami i gotowe :) Pyszne!































I dzisiejszy deser zainspirowany przez mojego brata :) Szarlotka na cieście francuskim. Jabłka karmelizowane z odrobiną soku pomarańczowego i cynamonu w cukrze brązowym dark muscovado, który nadał całości charakterystycznego melasowego posmaku i nieco bardziej wytrawny smak. Tak jak lubię.





sobota, 4 września 2010

Jestem!




Po powrocie z urlopu zdałem sobie sprawę, jak bardzo odzwyczaiłem się od pracy przez te 10 dni... Wracałem tak zmęczony, że nie miałem siły na na gotowanie a tym bardziej na pisanie nowych notek. No i trochę odsypiałem :) Ale już wracam do formy i znowu działam n pełnych obrotach.
Dzisiaj postanowiłem udać się na zakupy. Dostałem od rodziny kasę z okazji zbliżających się imienin. Chciałem kupić statyw do aparatu. Poszedłem więc dziś do sklepu (nie do tego dla idiotów ale podobnego) jednak żaden pracownik działu foto nie pojawiał się na horyzoncie. Cóż zatem mogłem uczynić? Kupiłem wypasiony blender! Pierwsze co zrobiłem to kolejna porcja humusu a na kolację przygotowałem super gruszkowo-bananowo-truskawkowy "smoothie"

sobota, 28 sierpnia 2010

Urlop się kończy...

Dobiega końca czas urlopowej wolności. Już jutro wracam do Warszawy. Na szczęście nie z pustymi rękami. Masa zdjęć i zapasy spożywcze z pewnością pozwolą ogarnąć tęsknotę :)
Upiekliśmy ciastka kawowe,














mój brat przygotował do obiadu mistrzowską cykorię podróżnik (znaną także jako radicchio) z zredukowanym octem balsamicznym.















Następnie w ruch poszły ogórki i słoiki.




















































I jeszcze zapomniałbym o cieście bananowy, które upiekła moja siostra.














No i powtórka z pasztetu z cukinii :)

















Cieszę się bardzo, że było tak kulinarnie i w większości wegańsko.
P.S. Przed momentem brat zrobił jeszcze jedną pyszną przekąskę: krążki cebulowe zapiekane w cieście :)

środa, 25 sierpnia 2010

wakacje

Dawno mnie tutaj nie było, najwyższy czas odezwać się do was! W niedziele zacząłem urlop, postanowiłem spędzić ten czas w domu rodzinnym na Podkarpaciu. Jest naprawdę miło tylko nie mogę się przestawić na tutejszy tryb życia. W Warszawie dzień zaczynam dopiero o 21 a tutaj o tej porze zbieramy się już do spania :)
Z radością muszę stwierdzić, że moja rodzina nie potępia mnie za weganizm :) Wszyscy bardzo się starają zrozumieć moje "dziwactwa". Udało się nam przygotować trochę niezłego jadła. Między innymi w ruch poszła ukochana cukinia!


Ugotowaliśmy kilka litrów lecza cukiniowego (znanego też jako bigos z cukinii),
upiekliśmy pasztet z cukinii (w wersji wegetariańskiej z żółtym serem i jajkiem oraz w wersji wegańskiej).





W międzyczasie upiekło się ciasto z gruszkami, jabłkami i śliwkami a przed chwilą zrobiłem hummus.
Hummus to pasta z ciecierzycy. Użyłem ciecierzycy z puszki,dodałem:
3 łyżki sezamu,
2 małe ząbki czosnku,
8 łyżek oliwy,
6 łyżek soku z cytryny,
łyżeczkę soli
Wszystko wrzuciłem do blendera i gotowe.

sobota, 21 sierpnia 2010

Przepraszam za moje milczenie w ostatnich dniach. Jutro wyjeżdżam i mam nadzieję, że tam gdzie się wybieram znajdę mnóstwo inspiracji do pisania i gotowania różnych smakowitości :)

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

o podróżowaniu słów kilka...





Korzystając z uroków wolnych dni i nieobecności współlokatorki (właścicielki mieszkania) zdecydowałem się podjąć gości z Finlandii, którzy za pośrednictwem portalu CouchSurfing szukali noclegu w Warszawie. Skontaktowałem się z Paulą i Mikaelem i zaproponowałem, że przygarnę ich na (przynajmniej) jedną noc. Zrobiłem nawet specjalnie tartę z warzywami... Koniec końców wybrali inne miejsce jednak nadarzyła się okazja, żeby przedstawić ideę CouchSurfingu na blogu.

"Świat według wyobrażeń członków CouchSurfing International to miejsce, w którym każdy ma możliwość odkrywania jego różnych zakątków i nawiązywania kontaktów z napotykanymi ludźmi. Budowanie głębokich więzi międzykulturowych pozwala nam reagować na różnorodność z zainteresowaniem, uznaniem i szacunkiem. Docenianie różnorodności sprzyja propagowaniu tolerancji i tworzeniu globalnej społeczności.
Jak wcielamy tę wizję w życie?
Naszą misją jest tworzyć Inspirujące Doświadczenia.
„Inspirujące doświadczenia” to doświadczenia sprawiające przyjemność, ekscytujące oraz takie, które znajdują się w naszym zasięgu. Tego rodzaju doświadczenia skłaniają nas do odkrywania nowych miejsc oraz nawiązywania kontaktów z ludźmi różniącymi się od miejsc i osób, które znamy.
Jeśli wystarczająca liczba osób zdobędzie tego rodzaju doświadczenia, być może zaczniemy żyć w świecie, w którym ludzie pomimo dzielących ich różnic będą mieli silniejsze poczucie wzajemnej więzi. Takie więzi pomagają doceniać różnorodność oraz budować globalną społeczność zmotywowaną do poszukiwania harmonii w sytuacjach nieuchronnych konfliktów.
Wiedza poprzez doświadczenia
Uważamy, że najlepszą drogą zdobywania i utrwalania wiedzy są bezpośrednie doświadczenia. Nasze doświadczenia kształtują sposób w jaki rozumiemy świat oraz dostarczają okazji do nauki i rozwoju.
„Tworzenie inspirujących doświadczeń” oznacza, że naszym celem jest umożliwienie członkom CouchSurfingu zdobywania różnorodnych, zdobywanych w praktyce doświadczeń życiowych, które stanowią świetną zabawę, a jednocześnie pobudzają do rozwoju."

Tytułem wstępu zamieściłem fragment tego, co twórcy projektu chcą oferować jego uczestnikom. Ale teraz do rzeczy.
Couchsurfing (lub bliźniaczy projekt: hospitality club) polega na popularyzowaniu (alternatywnych dla hoteli, hosteli itp) sposobów podróżowania. Internauci z całego świata udostępniają bezpłatnie miejsce w swoich domach czy mieszkaniach, gdzie przyjmują innych uczestników portalu. Sprawa jest banalna :) W projekcie można uczestniczyć w dwójnasób: będąc gospodarzem lub gościem. Można oczywiście korzystać z gościnności innych samemu nie udostępniając "kanapy".
W większych miastach na całym świecie możemy wybierać osobę, u której chcemy się zatrzymać, pośród tysięcy ofert. Większość osób zgodzi się na jeden lub dwa noclegi ale można też znaleźć kogoś, kto przygarnie nas na tydzień lub dłużej... I to wszystko za darmo :) Pomijając kwestie finansowe jest to wspaniały sposób poznania kultury miejsca, do którego jedziemy. "neutralne i zunifikowane" hotele czy hostele niejako odcinają nas od poznania mieszkańców danego kraju. Gdzież lepiej poznamy ludzi jeśli nie w ich własnym domu? Couchserferzy często pomagają zorientować się w przestrzeni miasta, służą dobrą radą albo mogą pokazać nam miejsca, o których nie znajdziemy informacji w przewodnikach turystycznych. Barierą może być dla nas kwestia porozumiewania się. Jednak i ten problem można rozwiązać, wyszukując osoby, które znają nasz rodzimy język lub inny, którym potrafimy się posługiwać.
Jest to świetny sposób na ciekawe spędzenie wakacji. Jeżeli jeszcze zdecydujemy się podróżować autostopem (i żywić się w sposób freegański) może się okazać, że mamy zupełnie darmowe wakacje :)
Jest jeszcze kwestia bezpieczeństwa... Zarówno w couchsurfingu jak i hospitality club funkcjonuje system komentarzy (zupełnie podobny do tego z allegro). Możemy ocenić zachowanie gościa lub gospodarza, napisać, czy oferowane przez niego miejsce noclegowe było zgodne z opisem w jego profilu itp... Brzmi znajomo, czyż nie? Ponadto całkiem sprawnie funkcjonuje system Ambasadorów CS, którzy w krytycznej sytuacji pomogą nam znaleźć nowe miejsce w krótkim czasie.
Moje doświadczenia z CouchSurfingiem są ekstremalnie pozytywnie. Melita i Anita, które przygarnęły mnie w Zagrzebiu na ponad tydzień, były niesamowite. Obdarzyły mnie całkowitym zaufaniem. Dały mi zapasowy komplet kluczy do mieszkania i mogłem czuć się zupełnie swobodnie, kiedy one wychodziły np. do pracy.
Jedynym czynnikiem, który powstrzymuje mnie przed kanapowym surfingiem jest chroniczny brak czasu... Ale może ktoś z was poszaleje i zacznie realizować marzenia o dalekich podróżach? Tego wam życzę.