"When people ask: why are you vegan, perhaps the question should be: why aren't you?"

piątek, 13 maja 2011

paszteciki z soczewicą i studzenina/auszpik/"nóżki"/galareta z warzywami

Blogger zjadł mi wczorajszą notkę (wiem, to wyglądało smakowicie ale żeby aż tak?), więc postaram się ją odtworzyć. Szkoda, żezniknęły Wasze komentarze...

Trochę czasu minęło od ostatniej notki. Chyba miałem jakiś kryzys kulinarno-internetowy. Ale wracam do formy. I czas nadrobić zaległości.

Obiecałem dłuższą relacje z pojedynku bloggerów.
To było niesamowite przeżycie ale i ogromny stres. Bardzo długo nie mogłem się zdcydować co właściwie będę gotował. I miał być makaron z suszonymi pomidorami i prażonymi orzechami. Żeby nie było tak łatwo makaron chciałem zrobić sam. I tu zaczęły się schody. Mimo, iż robiłem takie rzeczy już wcześniej, tym razem nie mogłem zrobić tego przeklętego makaronu. Dodawałem mąki, wody, oliwy i nic z tego nie mogłem wyprowadzić. W desperacji (ponaglany niecierpliwymi spojrzeniami degustatorów) rozwałkowałem to co miałem i zrobiłem coś jak kluseczki. W międzyczasie podsmażyłem pomidory i czosnek a wcześniej uprażyłem orzechy. Koniec końców nie było tak źle, moja "potrawa" dostała dużo głosów i zająłem II miejsce :) Niespodziewałem się tak licznej publiczności więc niestety nie wystarczyło dla wszystkich...
Dziękuję bardzo za wsparcie i miłe komentarze. Poznałem sporo ciekawych osób a atmosfera była niesamowita. Myślę, że trudno o lepszy sposób promowania weganizmu!
Na fejsbukowej stronie "Vegavani Catering wegetarian & vegan food" można zobaczyć więcej zdjęć z tej imprezy.

W międzyczasie były też święta wielkanocne. Moja wspaniała rodzina jak zwykle uraczyła mnie wegańskimi pysznościami. Były babki drożdżowe, takie inne-słodkie, nie wiem jak się nazywaą, mój brat upiekł nawet muffinki. No i oczywiście "jajka" z ryżu...Bardzo się cieszę, że moi najbliżsi tak mnie wspierają.

No ale czas wrócić do swojej kuchni. Przez ostatnie trzy tygodnie jadłem głównie falafel, frytki, coś z greenwaya (gdzie Katrinezz mnie przyłapała - następnym razem wal śmiało!) albo inne fast foody.

Wczoraj wreszcie przygotowałem coś sensownego sam.
Paszteciki z soczewicą. Prosta i smaczna przekąska na ciepło lub zimno.
Standardowa torebka soczewicy wystarczyła na dwie blachy pasztecików.

Ciasto drożdżowe:

około 2 i 1/2 szklanki mąki
szklanka wody
mała kostka drożdży
odrobina cukru, soli, oliwy

drożdże rozmieszałem z cukrem, i wlałem do mąki i wody. Można dodać jakieś zioła (np. majeranek, o którym zapomniałem!) ciasto dobrze wyrobić i pozwolić wyrosnąć.
W tym czasie można przygotować farsz. Soczewicę gotować aż będzie zupełnie miękka, rognieść tłuczkiem do ziemniaków albo rozdrobnić blenderem. Dodałem podsmażoną cebulę. Pieczarki też by się nadawały. Doprawić do smaku, zawijać w rozwałkowane ciasto, piec około 20 minut w 180 stopniach.
















Wysoka temperatura i iście letnia pogoda sprawia, że nie chce się jeść gorących rzeczy. Aby się trochę ochłodzić można zjeść studzieninę/auszpik/"nóżki"/galaretę z warzywami. Żadna z tych nazw mi się nie podoba ale właśnie coś takiego zrobiłem.
Gotujemy bulion warzywny, otwieramy kilka puszek, np. kukurydzę, groszek, pokroiłem marchewkę z bulionu. Wszystko zalać wywarem z dodatkiem agaru (można znaleźć w sklepach ze zdrową żywnością lub kupić przez internet). Wkroiłem jeszcze kotlety sojowe (odkrywam je na nowo!) i można wstawić do lodówki i czekać cierpliwie.
Efekt mnie zadowlił, z racji dużej zawartości słodkich warzyw wycisnąłem na galaretkę duuużo cytryny.